sierpnia 30, 2018

Podróż do Stanów część 1

 Podróż do Stanów część 1

 Około 10 rano rodzicie i Ania zawieźli mnie do warszawy gdzie zjedliśmy obiad. Następnie pojechaliśmy do hotelu. Tam było spotkanie odnośnie podróży do stanów. Po spotkaniu nadszedł czas pożegnań. Pożegnanie nie było takie trudne chociaż parę łez było. Szybka kolacja w hotelu a potem nocleg.

W noc przed wylotem nie mogłam spać, bo było gorąco w pokoju, a jak już zasypiałam okazało się, że trzeba wstawać. Wstaliśmy o godzinie 3 rano i wraz z Julią i Amelia zaczęłyśmy się szykować. Wzięłam prysznic dopakowałam walizkę i ubrałam moja Flexową koszulkę.
O 4:15 zeszłyśmy z naszymi bagażami do lobby, by się odprawić i odebrać nasze śniadanie. Następnie grupami udaliśmy się na lotnisko. Na lotnisku byliśmy około 5 rano. Ogólnie bałam się o mój bagaż, bo miał nadwagę, ale na szczęście duży bez problemów przeszedł, a ważył 23.3 kg a mała 8.8kg. Okazało się, że nie mogłam mieć mojej kabinówki przy sobie, bo mój plecak był za duży i był uznany za mały bagaż, ale na szczęście mogłam nadać kabinówkę bez żadnych dodatkowych kosztów.



Następnie zrobiliśmy wspólne zdjęcie z flagą Flexa i udaliśmy się na kontrolę.

Poszło sprawnie i szybko. Miałam dużo sprzętu i musiałem wszytko wyciągać, a potem ponownie pakować co jednak było uciążliwe . Udaliśmy się do naszego gejta i czekaliśmy na boarding. W międzyczasie robiliśmy mnóstwo zdjęć i dużo rozmawialiśmy i zanim zauważyliśmy byliśmy już w drodze do Frankfurtu. Niestety nikt nie miał miejsca obok siebie i wszyscy siedzieli gdzie daleko od siebie. Obsługa samolotu wiedziała kim jesteśmy, i była bardzo miła i pytała się gdzie lecimy. Lot minął bardzo szybko, bo trwał niecałe 2h. Podjechał pod nas autobus i zabrał nas do terminalu nr 1. Tam mieliśmy własną eskortę i sprawdzali, czy wszyscy są . Następnie udaliśmy się na odprawę paszportową i poszliśmy do naszego geata, który był dosłownie na końcu terminala 1. Tam poznaliśmy osoby z YES(inna fundacji, która działa na podobnych zasadach co Flex). 

Powitali nas bardzo miło i od razu z nimi rozmawialiśmy. Po jakimś czasie dostaliśmy jedzenie pod tytułem MC Donald. Niestety zapomnieli, że 5 osób nie je mięsa więc musieliśmy kombinować, ale po chwili dostaliśmy jedzenie. Gdy nadszedł czas boardingu policja zaczęła nas ewakuować. Nie wiedzieliśmy czemu, ale ruszyliśmy w przeciwną stronę po jakimś czasie spytałam się kogoś z obsługi czemu nas ewakuują i powiedzieli, że security measures . Następnie przeszli uzbrojeni policjanci i zaczęliśmy się trochę stresować . Terminal był zamknięty od 12.30 do 15 w tym czasie nie wiedzieliśmy co się dzieje i większość próbowała coś znaleźć w internecie. By nie martwić rodziców wszyscy zadzwonili by ich poinformować, że wszystko jest z nami w porządku.


Co jakiś czas szliśmy by się dowiedzieć czy coś wiadomo na temat lotów, ale nikt nic nie widział.
Niestety po otwarciu terminala musieliśmy ponownie stanąć w ogromnej kolejce, by przejść kontrolę jeszcze raz. Przez to, że jesteśmy z Flexa mieliśmy takie trochę special treatment i nas dali do połowy kolejki gdzie czekaliśmy i tak ponad 1.5h w duchocie i zmęczeniu. Nasz lot co chwilę zmieniał godziny odlotu raz była 14 potem 15,16:30 i zmienili na 17:15, ale po czasie zmienili na 16:45. My w tym czasie kończyliśmy kontrolę, ale nagle przychodzi pani z posługi i każe nam biec do gejtu. Biegliśmy na sam koniec terminala 1, by się dowiedzieć, że nasz lot odleciał bez nas. My cali spoceni w padliśmy w lekką panikę. Poczekaliśmy na naszego flight lidera, by ustalić co się dzieje.
Ostatecznie kazali wszystkim osobom z Flexa i nie tylko z Polski czekać w jednym miejscu (było nas około 80 osób). Nasi flight liderzy zabrali nam paszporty i próbowali zabukować nam kolejne loty.
W międzyczasie dostawaliśmy jedzenie, bo o flexerów bardzo dbają i dostaliśmy wodę orzeszki i MC Donalda.
Po 4 h nasza liderka przyszła i powiedział, że udało się jej załatwić nam nocleg w hotelu. Także były teorię, że mamy lecieć dopiero za 2-3 dni, bo nie było wolnych lotów. Przed wyjściem okazało się, że udało się zabukować lot na następny dzień o tej samej porze co mieliśmy lecieć dzisiaj.
Mieliśmy się udać do hotelu, ale najpierw musieliśmy odebrać bording pases co trochę trwało . W tym czasie to już wszyscy byli zmęczeni. Na szczęście nie straciliśmy poczucia humoru pomimo tej sytuacji. Po spędzeniu ponad 18h na lotnisku leżenie na podłodze nie było wcale takie złe 😂

Czekaliśmy bardzo długo na nasze bilety. Gdy opuszczaliśmy lotnisko trzeba było ponownie przejść przez odprawę paszportową i udaliśmy się na autobus, który nas zabrał do hotelu, w którym byliśmy o 23:30. W hotelu mieliśmy kolację, a następnie udaliśmy się do pokoju. Niestety nikt z nas nie miał walizek ani żadnych ubrań na zmianę więc musieliśmy spać w koszulkach Flex’a. Także nikt nie piał szczoteczek, ale dostaliśmy od hotelu.


sierpnia 21, 2018

GIFTS FOR HOST FAMILY

 GIFTS FOR HOST FAMILY
Do wyjazdu został mi jeden dzień, więc musiałam dokończyć kupowanie prezentów dla mojej hrodzinki. Większość prezentów była już kupiona wcześniej przed wyjazdem Oli i potem tylko dokładałam takie rzeczy jak słodycze.

Dla całej rodzinki kupiłam 2 poszewki na poduszki z kogutem, głównie dlatego, że mają w domu 6 kurczaków, więc uznałam, że im to się spodoba no i do tego magnes i takie specjalne coś do robienia pierogów (nie ma tego na zdjęciu).




Dalej mamy prezent dla hmamy kubek z łowieckim motywem, brelok, bransoletka z bursztynu (nie taka jak na zdjęciu, to jest pierwsza, która mi wyskoczyła w Google grafice), pierniki i prince polo.


Dla htaty mam portfel, płytę z utworami Chopina (inną niż na zdjęciu), htata był w szkolnym zespole muzycznym przez całe liceum, pierniki i prince polo.


Dla Savanny mam bransoletke Lilou dokładnie taką jak na zdjęciu, słodycze, ołówki, długopis, smycz i koszulkę.


Dla drugiej siostry, która nie mieszka z nami też mam drobny upominek, więc jak przyjedzie i ją poznam to będę mogła jej dać coś z Polski.

Jeszcze mam coś dla mojej koordynatorki.



Prawdopodobnie może się to trochę zmienić, bo nie wiem jeszcze jak podzielić te najdrobniejsze rzeczy. Ogólnie na zdjęciu wydaje się, że tego jest nie wiadomo ile, ale tak naprawdę w rzeczywistości tak nie jest. To w sumie wszystko, jeżeli chodzi o prezenty, następny post pewnie pojawi się albo z lotniska, albo już z USA.
Copyright © 2016 Twins in America , Blogger