Około 10 rano rodzicie i Ania zawieźli mnie do warszawy gdzie zjedliśmy obiad. Następnie pojechaliśmy do hotelu. Tam było spotkanie odnośnie podróży do stanów. Po spotkaniu nadszedł czas pożegnań. Pożegnanie nie było takie trudne chociaż parę łez było. Szybka kolacja w hotelu a potem nocleg.
W noc przed wylotem nie mogłam spać, bo było gorąco w
pokoju, a jak już zasypiałam okazało się, że trzeba wstawać. Wstaliśmy o
godzinie 3 rano i wraz z Julią i Amelia zaczęłyśmy się szykować. Wzięłam
prysznic dopakowałam walizkę i ubrałam moja Flexową koszulkę.
O 4:15 zeszłyśmy z naszymi bagażami do lobby, by się
odprawić i odebrać nasze śniadanie. Następnie grupami udaliśmy się na lotnisko.
Na lotnisku byliśmy około 5 rano. Ogólnie bałam się o mój bagaż, bo miał
nadwagę, ale na szczęście duży bez problemów przeszedł, a ważył 23.3 kg a mała
8.8kg. Okazało się, że nie mogłam mieć mojej kabinówki przy sobie,
bo mój plecak był za duży i był uznany za mały bagaż, ale na szczęście mogłam
nadać kabinówkę bez żadnych dodatkowych kosztów.
Następnie zrobiliśmy wspólne zdjęcie z flagą Flexa i
udaliśmy się na kontrolę.
Poszło sprawnie i szybko. Miałam dużo sprzętu i musiałem
wszytko wyciągać, a potem ponownie pakować co jednak było uciążliwe . Udaliśmy
się do naszego gejta i czekaliśmy na boarding. W międzyczasie robiliśmy mnóstwo
zdjęć i dużo rozmawialiśmy i zanim zauważyliśmy byliśmy już w drodze do
Frankfurtu. Niestety nikt nie miał miejsca obok siebie i wszyscy siedzieli
gdzie daleko od siebie. Obsługa samolotu wiedziała kim jesteśmy, i była bardzo
miła i pytała się gdzie lecimy. Lot minął bardzo szybko, bo trwał niecałe 2h.
Podjechał pod nas autobus i zabrał nas do terminalu nr 1. Tam mieliśmy własną
eskortę i sprawdzali, czy wszyscy są . Następnie udaliśmy się na odprawę
paszportową i poszliśmy do naszego geata, który był dosłownie na końcu
terminala 1. Tam poznaliśmy osoby z YES(inna fundacji, która działa na podobnych
zasadach co Flex).
Powitali nas bardzo miło i od razu z nimi rozmawialiśmy. Po
jakimś czasie dostaliśmy jedzenie pod tytułem MC Donald. Niestety zapomnieli,
że 5 osób nie je mięsa więc musieliśmy kombinować, ale po chwili dostaliśmy
jedzenie. Gdy nadszedł czas boardingu policja zaczęła nas ewakuować. Nie
wiedzieliśmy czemu, ale ruszyliśmy w przeciwną stronę po jakimś czasie spytałam
się kogoś z obsługi czemu nas ewakuują i powiedzieli, że security measures .
Następnie przeszli uzbrojeni policjanci i zaczęliśmy się trochę stresować .
Terminal był zamknięty od 12.30 do 15 w tym czasie nie wiedzieliśmy co się
dzieje i większość próbowała coś znaleźć w internecie. By nie martwić rodziców wszyscy zadzwonili by ich
poinformować, że wszystko jest z nami w porządku.
Co jakiś czas szliśmy by się dowiedzieć czy coś wiadomo na
temat lotów, ale nikt nic nie widział.
Niestety po otwarciu terminala musieliśmy ponownie stanąć w
ogromnej kolejce, by przejść kontrolę jeszcze raz. Przez to, że jesteśmy z
Flexa mieliśmy takie trochę special treatment i nas dali do połowy kolejki
gdzie czekaliśmy i tak ponad 1.5h w duchocie i zmęczeniu. Nasz lot co chwilę
zmieniał godziny odlotu raz była 14 potem 15,16:30 i zmienili na 17:15, ale po
czasie zmienili na 16:45. My w tym czasie kończyliśmy kontrolę, ale nagle
przychodzi pani z posługi i każe nam biec do gejtu. Biegliśmy na sam koniec
terminala 1, by się dowiedzieć, że nasz lot odleciał bez nas. My cali spoceni w
padliśmy w lekką panikę. Poczekaliśmy na naszego flight lidera, by ustalić co
się dzieje.
Ostatecznie kazali wszystkim osobom z Flexa i nie tylko z
Polski czekać w jednym miejscu (było nas około 80 osób). Nasi flight liderzy
zabrali nam paszporty i próbowali zabukować nam kolejne loty.
W międzyczasie dostawaliśmy jedzenie, bo o flexerów bardzo
dbają i dostaliśmy wodę orzeszki i MC Donalda.
Po 4 h nasza liderka przyszła i powiedział, że udało się jej
załatwić nam nocleg w hotelu. Także były teorię, że mamy lecieć dopiero za 2-3
dni, bo nie było wolnych lotów. Przed wyjściem okazało się, że udało się
zabukować lot na następny dzień o tej samej porze co mieliśmy lecieć dzisiaj.
Mieliśmy się udać do hotelu, ale najpierw musieliśmy odebrać
bording pases co trochę trwało . W tym czasie to już wszyscy byli zmęczeni. Na
szczęście nie straciliśmy poczucia humoru pomimo tej sytuacji. Po spędzeniu ponad 18h na lotnisku leżenie na podłodze nie było wcale takie złe 😂
Czekaliśmy bardzo długo na nasze bilety. Gdy opuszczaliśmy
lotnisko trzeba było ponownie przejść przez odprawę paszportową i udaliśmy się
na autobus, który nas zabrał do hotelu, w którym byliśmy o 23:30. W hotelu
mieliśmy kolację, a następnie udaliśmy się do pokoju. Niestety nikt z nas nie
miał walizek ani żadnych ubrań na zmianę więc musieliśmy spać w koszulkach
Flex’a. Także nikt nie piał szczoteczek, ale dostaliśmy od hotelu.